Kilka tygodni temu właściciel dużego sadu w Kamienicy koło Łącka, nękany ustawicznymi kradzieżami jabłek w jego sadzie zwrócił się do mnie i do mojej agencji ochrony osób i mienia o pomoc w rozwiązaniu tego problemu. Okazało się, że inni właściciele upraw jabłoni w regionie mają te same problemy. Proceder kradzieży, a raczej dewastacji sadów daje się im we znaki.

Złodzieje nie tylko kradną jabłka, ale także dewastują ogrodzenia i sady, bo w nocy nie rozróżniają najbardziej wartościowych jabłek, najpiękniejszych i najdroższych, tylko niszczą je poprzez pośpieszne, złodziejskie otrząsanie drzew, przez co nawet  te najcenniejsze, najbardziej wartościowe jabłka, dumę łąckich sadów sprzedają potem na skupach jabłek jako zwykłe, najtańsze „spady” – za grosze.

W tym sezonie odnotowaliśmy już kilkanaście takich zgłoszeń. Wokół sadów, które zwróciły się o pomoc patrole interwencyjne mojej agencji ochrony zaczęły pełnić systematyczne służby nocne. Przeprowadzamy także inne, ale już niejawne działania zabezpieczające.

To proceder zidentyfikowany w wśród lokalnych sadowników, ale jest to problem, który wymaga rozwiązania na poziomie systemowym, zwłaszcza, że z podobnymi szkodami muszą się zmagać producenci żywności w całej Polsce.

Rozwiązanie jest proste. Wystarczy wprowadzić jasną zasadę, że ten kto sprzedaje w skupie jabłka musi się wylegitymować i zostawić swoje dane podobnie jak w skupie złomu.

Takie identyfikowanie klientów zostało już jakiś czas temu wprowadzone w skupach złomu, także z powodu licznych kradzieży wartościowych elementów urządzeń technicznych i cennych surowców. Teraz podobne uregulowania prawne być może trzeba przyjąć także w skupach owoców. Co prawda wszyscy powinniśmy walczyć z nadmiarem procedur kontrolnych, które niepotrzebnie dotykają ludzi uczciwych, ale bandyckie zachowania pojedynczych osób zmuszają do wprowadzania powszechnie obowiązujących restrykcyjnych rozwiązań.